Wywiad z Ballmeyerem | Niezrealizowane filmy Wajdy

Wywiad z Ballmeyerem | Niezrealizowane filmy Wajdy

image




Artystyczne drogi Wajdy i Brandysa krzyżowały się kilkakrotnie. Razem zrealizowali Samsona – film, który, pomimo krytycznych recenzji, samemu pisarzowi się podobał. I dlatego też to Wajdzie jako pierwszemu Brandys zaproponował niebawem filmową adaptację swojego opowiadania Jak być kochaną. To, że Wajda nie wyczuł potencjału tego tekstu, uważał później za jeden ze swoich największych błędów[1]. Żałował także, że nie doprowadził do realizacji filmu na podstawie mocnego w swojej wymowie politycznej opowiadania Matka królów. Gdy pierwszy raz przeczytał je w „Twórczości” na fali październikowej odwilży, zaczął robić nawet pierwsze notatki reżyserskie...[2] „Pozycja Kazimierza Brandysa była wtedy bardzo mocna – wspominał Wajda – i przy jego pomocy można było bardzo wiele zdziałać. Ale widoczne straciłem z tym tematem kontakt. Szkoda!”[3]. Filmy Jak być kochaną i Matka królów nakręcili potem kolejno Wojciech Jerzy Has i Janusz Zaorski.

Wywiad z Ballmeyerem Wajda zrealizował dla Teatru Telewizji w trudnym dla siebie okresie, który można by nazwać jego „czasem bez nowych filmów”, obejmującym z grubsza lata 1962-1964, gdy z różnych powodów nie urzeczywistniały się jego kolejne pomysły. Choć Wywiad z Ballmeyerem zebrał pochlebne recenzje, tylko po części usatysfakcjonował Wajdę, który tęsknił po prostu za kręceniem filmów. Dlatego w toku pracy nad kilkoma innymi projektami w tamtym okresie, w połowie kwietnia 1964 roku złożył także w Zespole „Rytm” Jana Rybkowskiego scenopis filmu telewizyjnego Wywiad z Ballmeyerem[4], który miał się stać jednym z ogniw cyklu Współczesna nowela polska. Pisanie tradycyjnego scenariusza filmowego nie było potrzebne. Wajda już wcześniej opracował szczegółowo z Brandysem pomysł na adaptację pierwowzoru przy okazji pracy nad spektaklem Teatru Telewizji.

Opowiadanie Brandysa (datowane na kwiecień 1959 roku) miało dokumentalną fakturę relacji z dwóch rozmów amerykańskiego naukowca Raphaela Davesa, pracującego na Columbia University i publikującego w tamtejszym periodyku „Scientific Review” ze zbrodniarzem wojennym, byłym generałem SS Wolfgangiem Joachimem Ballmeyerem.  Od początku kwietnia 1943 roku Ballmeyer dowodził tłumieniem ruchów partyzanckich i powstania ludności na wyspie Barnum, należącej do archipelagu na Morzu Jońskim. Ballmeyer początkowo przeciwstawiał się wprawdzie rozkazom Hitlera, by zgładzić całą ludność Barnum. Zaczął jednak organizować obozy dla powstańców, w których wkrótce doszło nawet do kanibalizmu. Bellmeyera nie było już jednak wtedy na wyspie, przerzucono go na front wschodni. Na Barnum doszło tymczasem do masakry: wskutek działań administracji hitlerowskiej zginęło 120 tysięcy ludzi, rdzennych mieszkańców Barnum.

W 1948 roku Ballmeyer był sądzony przez aliantów Norymberdze i skazany na 15 lat więzienia. Nie uchylał się wówczas od winy, nie próbował wybielić. W 1957 roku został zwolniony ze względu na stan zdrowia. Wcześniej jednak złożył nowe zeznania obciążające jego dawnych towarzyszy broni. Dziennikarz Daves chce wiedzieć, czy Ballmeyer czuje się odpowiedzialny za masakrę, do której doszło na wyspie, czy straszny los ofiar pozwala mu spokojnie spać. Sam Ballmeyer jawi się jako ktoś co najmniej intrygujący: mieszka pod Monachium w zwykłej stodole, tylko ze swoim ordynansem. Za jego pamiętniki wielu wydawców zapłaciłoby krocie, ale Ballmeyer nie korzysta z tej możliwości. Wydaje się zupełnie wycofany z życia, zwłaszcza, że po swoich uzupełniających zeznaniach spotkał się z ostracyzmem swojego monachijskiego środowiska.

Jednak Daves już po pierwszych minutach rozmowy orientuje się, że Ballmeyer wcale nie wykazuje skruchy – przeciwnie, relatywizuje swoją winę, posuwając się nawet do tego, że część morderstw na Barnum przypisuje rdzennej ludności wyspy. Brandys tworzy w ten sposób głębokie studium psychiki hitlerowca, który uważa pojęcia dobra i zła za abstrakcję zależną od sytuacji. Pisarza interesowało, co taki człowiek jak Ballmeyer może myśleć o sobie samym, jak po latach ocenia swoje działania.

Wywiad z Ballmeyerem wyprzedzał późniejsze o kilkanaście lat i stricte dokumentalne książki Co u pana słychać? Krzysztofa Kąkolewskiego i Rozmowy z katem Kazimierza Moczarskiego. Wiktor Woroszylski opisał w swoim Dzienniku interesującą różnicę między obiema książkami: jego zdaniem Kąkolewski za bardzo skupia się na moralnym potępieniu swoich rozmówców, byłych wysoko postawionych funkcjonariuszy aparatu hitlerowskiego i osiąga gorszy rezultat niż Moczarski, który bez „werbalnego potępienia, odcinania się” wnikliwie wypytuje Jürgena Stroopa o jego światopogląd i stłumienie powstania w getcie warszawskim[5].

Dziennikarz Daves z opowiadania Brandysa i spektaklu Wajdy, gdzie kreuje go Gustaw Holoubek (jeden jedyny raz współpracując wówczas z Wajdą[6]), jest kimś, kto wprawdzie zamierzał zachować chłód i naukowy dystans, lecz nie był w stanie nie wybuchnąć furią, gdy wciąż widział przed sobą niewzruszoną maskę Ballmeyera nie zamierzającego dopuścić do siebie myśli o jakiejkolwiek winie. „Sfera samodzielnej działalności jednostki sprowadzona jest w jego rozumieniu do minimum, wszystkimi czynami, pomysłami człowieka rządzi, powiada, historia. Ona jest jedynym sprawcą ludzkich czynów, ona jest za nie całkowicie odpowiedzialna” – pisała o esesmanie z opowiadania Brandysa Waleria P. Wiedina[7].

Scenopis Wywiadu z Ballmeyerem autorstwa Wajdy przenosi najważniejsze punkty fabularne z pierwowzoru i sytuuje je podobnie jak w spektaklu Teatru Telewizji. Większość monologów wewnętrznych Davesa zostaje przetransponowana na grunt dialogów dziennikarza z Ballmeyerem i młodą niemiecką dziennikarką, z którą spędza noc w hotelu. Także aresztowanie Ballmeyera (za morderstwo na generale von Mohrze[8]) – w opowiadaniu zasygnalizowane wyłącznie poprzez notkę prasową – w spektaklu i scenopisie rozgrywa się na oczach widza. Ekspozycją, zarówno w przypadku spektaklu, jak i scenopisu, stawały się ujęcia dokumentalne i głos narratora z offu wprowadzające widza w biografie Davesa i Ballmeyera. „Było to (…) konieczne z kilku powodów – tłumaczył Wajda. – Zgodziliśmy się z Kazimierzem Brandysem, że widowisko nie może trwać dłużej aniżeli 45 minut. Autor musiał skrócić tekst opowiadania, nie uszczuplając jednak jego zawartości treściowej. Uważaliśmy więc, że potrzebny jest jakiś wstęp, gdyż inaczej postacie nie byłyby zrozumiałe. (…) Aresztowanie Ballmeyera było zbyt ważne dla treści, aby poprzestać jedynie na wypowiedzi dziennikarza”[9].

W niezrealizowanym filmie nastąpiłaby również zmiana konwencji filmowania rozmowy Davesa z Ballmeyerem w stosunku do spektaklu. W pierwszej części widowiska telewizyjnego Władysław Krasnowiecki grający byłego generała SS, filmowany był tylko z tyłu – tak, by widz angażował się w dramatyczną historię masakry na Barnum wyłącznie poprzez reakcje widoczne na twarzy Davesa. W filmie już od pierwszej sceny dochodziłoby do dynamicznej gry spojrzeń między oboma rozmówcami. Było to o tyle ciekawsze, że wówczas tym bardziej ujawniałby się brak skruchy zbrodniarza: „Cięcie na Ballmeyera. Szydercze spojrzenie spod brwi na Davesa” (s. 9 scenopisu). Kamera na bieżąco filmowałaby również to, co dziennikarz zapisuje w swoim notesie.

Data powstania scenopisu Wajdy – marzec 1964 roku – jest o tyle newralgiczna, że po części wyjaśnia także, dlaczego nie doszło do realizacji filmu Wywiad z Ballmeyerem: w maju tego roku, po długim okresie przygotowań, reżyser rozpoczął w końcu zdjęcia do Popiołów, które miały potrwać prawie rok, a do tego dochodził potem jeszcze okres montażu i postprodukcji. Wywiad z Ballmeyerem pozostał więc tylko spektaklem, którego zasięg – siłą rzeczy – ograniczony jest dziś głownie do kręgu pasjonatów historii i twórczości Andrzeja Wajdy. Badacz Piotr Witek dostrzega jednak w spektaklu ekranowy zaczyn zjawiska, które nazywa się dziś historią mówioną, udowadniając, że skoro idea oral history powstała na Columbia University, to Daves jako naukowiec tej uczelni, tym bardziej staje się na ekranie „historykiem nietradycyjnym”, zajmującym się dotarciem do „psychologicznych motywacji działających w przeszłości podmiotów”[10].

– Piotr Śmiałowski


Bibliografia
[1]    Por. A. Wajda, Filmy, których nie zrobiłem, „Film na Świecie” 1985, nr 320-321, s. 121.

[2]    W późniejszych latach Wajda także myślał o filmach na podstawie tekstów Brandysa. M.in. w 1967 roku planował film Piękne uśmiechy dnia oparty na pewnych motywach powieści Rynek, a w 1973 roku, jako kierownik artystyczny Zespołu „X” zamówił u Brandysa scenariusz serialu o Fryderyku Chopinie. Por. K. Brandys, Nowele filmowe, Warszawa 1975, s. 10-12.

[3]    A. Wajda, Rozmowa druga (25 VIII 1970), rozm. S. Janicki, „Film na Świecie” 1986, nr 329-330, s. 92. Po jakimś czasie swoją wypowiedź Wajda uzupełnił o komentarz: „Myślę dziś, że w rozmowach przeceniam możliwości Autora, który nie mógł wpłynąć wtedy na zatwierdzenie takiego tekstu dla kina”, op. cit. s. 116.

[4]    A. Wajda, Wywiad z Ballmeyerem, scenopis, teczka w zbiorach FINA, sygn. S-31974.

[5]    W. Woroszylski, Dzienniki 1983-1987, Tom 2., Warszawa 2018, s. 347.

[6]    Co ciekawe, Wajda często umieszczał jednak Holoubka w projektach obsadowych swoich filmów. Pierwszy raz przy Kanale, gdzie planował powierzyć Holoubkowi rolę Kompozytora. Ostatecznie zagrał ją Władysław Sheybal.

[7]    W. P. Wiedina, Sytuacja i charakter. „Wywiad z Ballmeyerem” i „Jak być kochaną” Kazimierza Brandysa, tłum. T. Żelichowski, „Pamiętnik Literacki” LXIV, 1972, s. 193.

[8]    W opowiadaniu jako datę aresztowania Brandys podaje lipiec 1934 roku. W spektaklu i scenopisie jest to lipiec 1944 roku. Por. K. Brandys, Wywiad z Ballmeyerem, [w:] Romantyczność, Warszawa 1960, s. 59.

[9]    Z Andrzejem Wajdą o Ballmeyerze, rozm. Kr, „Film” 1962, nr 25, s. 2.

[10]  P. Witek, Andrzej Wajda jako historyk, Lublin 2016, s. 541.


Fundusze Europejskie Logotyp: Na granatowym tle częściowo widoczne trzy gwiazdki żółta, biała i czerwona obok napis European, funds digital of Poland. biało-czerwona flaga polska obok napis Rzeczpospolita Polska Logotyp z lewej strony napis Unia Europejska Logotyp. Europejski Fundusz Rozwoju Regionalnego. po prawej strony na granatowym tle 12 żółtych gwiazdek tworzących okrąg flaga Unii Europejskiej