Wstęp wolny. Wejściówki do odbioru w kasie kina.
„Był sobie drozd”, reż. Otar Ioseliani, 85 min, 1970, ZSRR
Jedno z najbardziej znanych dzieł Otara Ioselianiego. Głównym bohaterem jest młody perkusista, grający w orkiestrze w Tbilisi. Mężczyzna żyje na swój sposób, spędzając wolny czas mało produktywnie – godzinami snuje się po mieście, a na umówione spotkania i na próby orkiestry przychodzi notorycznie spóźniony. Czy jednak egzystencja gruzińskiego lekkoducha, który cieszy się każdą chwilą, nie jest pełniejsza od życia ludzi, którzy go otaczają?
Jak pisał po premierze Jerzy Płażewski, „Był sobie drozd” to film „bez doniosłego problemu, bez ostrego konfliktu, z lekkoduchem i niebieskim ptakiem (jeśli bywają niebieskie drozdy) jako bohaterem, a do tego zabawny i sympatyczny. Wszystko to cechy stanowiące tradycyjnie o «niefestiwalowości» dzieła. Jak więc wytłumaczyć duże wrażenie, jakie wywarł na zblazowanej canneńskiej publiczności? Otóż chyba właśnie tym, że posiadł rzadką tajemnicę spontaniczności. Tak w stylu realizacji, jak i we wzięciu, zachowaniu się, reakcjach tytułowej postaci” (J. Płażewski, Gwoździk wbity jakże spontanicznie!, „Kino” 1974).