Wędrując przez polskie kino lat 30. XX wieku, warto zatrzymać się na warszawskich Nowolipkach. To właśnie tam mieszkały Bronka, Franka, Amelka i Kwiryna – bohaterki głośnego filmu wyreżyserowanego przez Józefa Lejtesa.
Historia czterech przyjaciółek z warszawskiej kamienicy wymyka się zaszufladkowaniu jako melodramat, choć bez wątpienia realizuje założenia tego klasycznego gatunku. Wychowane w biednej dzielnicy dziewczęta zmagają się z trudami codzienności, problemami natury uczuciowej oraz wichrem wojny, który oddziela je od bliskich. Jednocześnie każda z nich ma nadzieje i marzenia o lepszym życiu. Dobroduszna Bronka planuje przyszłość z ukochanym legionistą, wrażliwa Franka chce zostać poetką, ambitna Amelka śni o bogactwie, a praktyczna Kwiryna myśli o wyborze ścieżki sklepikarskiej. Mimo różnic charakteru wiąże je siostrzeństwo motywujące do wspierania się w najtrudniejszych chwilach.





Zobacz więcej zdjęć na: FOTOTEKA
Dziewczęta z Nowolipek zajmują szczególne miejsce w pejzażu polskiego kina lat 30. Gdy ekrany były zdominowane przez opowieści z wyższych sfer oraz komedie pomyłek, Lejtes skierował kamerę ku losom szarego człowieka. Film dokumentuje trudy i znoje nieuprzywilejowanych mieszkańców Warszawy, przez co nabiera wartości świadectwa swojej epoki. Niebagatelną rolę odegrał tu mariaż kina i literatury – Dziewczęta z Nowolipek powstały na podstawie uznanej powieści Poli Gojawiczyńskiej o tym samym tytule. Książka, opublikowana w połowie lat 30., została entuzjastycznie przyjęta przez krytykę i czytelników. Autorka, czerpiąc z własnej biografii i doświadczeń rówieśniczek, stworzyła opowieść spod znaku realizmu społecznego. Jej centrum stanowi kobiecy los, naznaczony cierpieniem i kształtowany przez uwarunkowania społeczne. Współcześnie Gojawiczyńską określa się mianem „matki-fundatorki dzisiejszej twórczości kobiet” (I. Iwasiów, Gender dla średniozaawansowanych. Wykłady szczecińskie, Warszawa 2004). Co istotne, sama pisarka aktywnie uczestniczyła w pracy nad ekranizacją, dzięki czemu ton realizmu społecznego w filmie został wzmocniony.
Dziewczęta z Nowolipek są także bezcennym zapisem pracy całego zespołu filmowego, uchwyconym w momencie rozkwitu polskiego kina lat 30. Z jednej strony film to twarze, głosy i gesty tytułowych bohaterek. W ich role wcieliły się trzy amantki – Elżbieta Barszczewska, Jadwiga Andrzejewska i Tamara Wiszniewska – oraz debiutująca Anna Jaraczówna (córka legendarnego Stefana Jaracza). Obok nich wystąpiły aktorskie ikony starszego pokolenia: mistrz ról dramatycznych Kazimierz Junosza-Stępowski, pierwsza komediantka II RP Mieczysława Ćwiklińska i charyzmatyczna Stanisława Wysocka. Z drugiej strony nie byłoby Dziewcząt z Nowolipek bez osób pozostających poza ekranem. Reżyser Józef Lejtes do dzisiaj uchodzi za jednego z najwybitniejszych twórców przedwojennego kina. Stworzył on też scenariusz do filmu we współpracy ze Stanisławem Urbanowiczem, kojarzonym z kolei przede wszystkim ze swojej działalności dokumentalnej. To zresztą nie jedyny duet twórczy pracujący przy Dziewczętach z Nowolipek. Za stronę wizualną odpowiadało dwóch wykwalifikowanych i utalentowanych operatorów – Seweryn Steinwurzel oraz Stanisław Lipiński. Oprawę muzyczną stworzył ceniony tandem kompozytorski Roman Palester i Marian Neuteich. Scenografia była zasługą słynnych Jacka Rotmila i Stefana Norrisa. Kierownictwem produkcji zajął się – już w pojedynkę – Alfred Niemirski, jeden z pionierów polskiej kinematografii.
Efekt pracy całego zespołu filmowego doceniło międzywojenne grono krytyczne, a premierę Dziewcząt z Nowolipek uznano za jedno z istotniejszych wydarzeń kulturalnych epoki. Chwalono pracę reżysera, scenariusz, grę aktorską, dekoracje, zdjęcia i muzykę. Zachwytu nie szczędziła Stefania Zahorska – naczelna recenzentka wpływowego tygodnika „Wiadomości Literackie”, uważana do dzisiaj za najważniejszy głos krytycznofilmowy dwudziestolecia międzywojennego. Dziewczęta z Nowolipek okrzyknięto nawet naszym „pierwszym filmem artystycznym” („Świat” 1937, nr 45), nieustępującym produkcjom zagranicznym. Warto podkreślić, że podobny entuzjazm opiniotwórczych publicystów wobec rodzimego kina należał w latach 30. do rzadkości. Być może fenomen filmu Lejtesa najlepiej uchwyciła Stefania Heymanowa, która dostrzegła, że jego siła tkwi w tematyce. Dzisiaj nadal warto posłuchać głosu krytyczki i zajrzeć do filmowych Nowolipek, by doświadczyć „realizmu mrocznych suteren, odrapanego podwórka, kipiących garnków i piłowanego w warsztacie drewna” (S. Heymanowa, Z życia ekranu, „Bluszcz” 1937, nr 48).
Oprac. Karolina Hołub
Plakat do filmu "Dziewczęta z Nowolipek"
Źródło: Filmoteka Narodowa - Instytut Audiowizualny
