Filmowy debiut Tadeusza Chmielewskiego wpisuje się w euforyczne nastroje polskiego października 1956, ale wśród odwilżowych tekstów kultury zajmuje miejsce szczególne. To pierwsza polska komedia od czasu Skarbu, czyli od niemal dekady, która cieszyła się prawdziwym komercyjnym i artystycznym sukcesem. Podobnie jak film Leonarda Buczkowskiego miała charakter wspólnotowo-terapeutyczny, jednak operowała odmienną poetyką. Ewa chce spać – będąca zawoalowaną karykaturą poturbowanego społeczeństwa – jest opowiedziana językiem groteski, absurdu i satyry. Tym samym dzieło Chmielewskiego otworzyło drogę do nowego rodzaju komedii – lekkiej, inteligentnej, dalekiej od moralizatorskiego tonu, za to chętnej do eksperymentów formą i humorem. Stanowiło też inspirację dla późniejszych tuzów gatunku, takich jak Stanisław Bareja, Juliusz Machulski i Andrzej Kondratiuk. Główna nagroda na festiwalu w San Sebastián w 1958 roku potwierdziła również uniwersalną atrakcyjność filmu, dowodząc, że polska kinematografia może oczarować zagraniczną publiczność nie tylko kinem wysokiego rejestru.
Tytułowa Ewa – w tej roli debiutująca Barbara Kwiatkowska – to młoda dziewczyna, która przyjeżdża do miasta w przeddzień rozpoczęcia nauki w technikum, i bezskutecznie szuka noclegu. Z pozoru proste zadanie zamienia się w cudaczną wędrówkę przez nocne ulice. Bohaterka trafia kolejno na grupki nieporadnych złodziejaszków, gapowatych policjantów i dziwacznych przechodniów, wikłających ją w coraz bardziej nieprawdopodobne sytuacje. Mamy więc pijanego grabarza i skradziony karawan, prostytutki robiące na drutach, granat w słoju ogórków, kasiarza w mundurze policjanta i funkcjonariusza wziętego za herszta… Film zresztą od początku akcentuje umowność świata przedstawionego. Czołówka płynnie przechodzi w jazdę kamery po namalowanych sceneriach, kierując widza w stronę zarysu fantazyjnej zabudowy. „Za siódmą górą / Za ciemnym lasem […] / Przedziwne miasto nagle pojawia się nocą” – śpiewa Eugeniusz Kamiński w balladzie towarzyszącej temu wprowadzeniu. Chwilę później zarówno w warstwie słownej, jak i obrazowej objawia się główny temat komedii Chmielewskiego – porządek prawny w krzywym zwierciadle. Wersy ballady „Gdzie tu policja / gdzie tu jest władza / A oto właśnie i ona” ilustruje ujęcie policjanta grającego w klasy, a następie aresztującego przestępców za pomocą pałki, na której wygrywa jak na czarodziejskim flecie.





Zobacz więcej zdjęć na: FOTOTEKA
W rysie humoru i postaci wybrzmiewają echa francuskiej burleski spod znaku René Claira oraz amerykańskiego slapsticku, ale unosi się też szekspirowska aura. Ewa chce spać ma coś ze Snu nocy letniej – to świat do góry nogami, dziwna noc na prawach karnawału, podczas której wszyscy zachowują się inaczej, niż można by się spodziewać. Zresztą sen, a raczej jego brak, odgrywa tu kluczową rolę. Tytuł filmu można bowiem odczytywać zarówno dosłownie, jak i metaforycznie – jako proste pragnienie bohaterki usilnie szukającej noclegu, ale i jako pragnienie zbiorowe, symbol ucieczki od chaosu i absurdów rzeczywistości. W świecie na opak, sen jawi się jako jedyny porządek, a zarazem marzenie o normalności, której brakowało w pierwszej powojennej dekadzie. Dla Ewy, wplątanej w korowód farsowych perypetii, upragnione spanie wprawdzie pozostanie towarem deficytowym, ale za to zauroczy się ona z wzajemnością w safandułowatym policjancie granym przez Stanisława Mikulskiego.
Zrównoważenie elementów komedii pomyłek, romansu i satyry w połączeniu z reżyserską dezynwolturą i brawurowym, choć ryzykownym humorem (żarty z działań policji-nie-milicji, niesłusznych aresztowań i kartotek) przesądziły o niezwykle entuzjastycznym przyjęciu zarówno publiczności, jak i krytyki. „Dowcip idzie za dowcipem, gag za gagiem, tempo, jakieś ustawiczne polowanie na absurdy, które autorzy potrafią wyłowić, wyciągnąć na pierwszy plan i wyeksploatować aż do końca” – tak chwalił film Chmielewskiego Bolesław Michałek na łamach „Nowej Kultury” (1958, nr 13).
Ewa chce spać okazała się więc nie tylko narodzinami nowej tradycji polskiej komedii, lecz także filmem przełomu i ważnym dokumentem odwilżowej wyobraźni. W ekranowym świecie odwróconych ról i absurdów wyraźny podział na dobrych i złych zniknął – wszyscy byli równie śmieszni i jednakowo uczestniczyli w zbiorowej fantazji o odnowionej wspólnocie. Tadeusz Lubelski w tekście Nasza komedia narodowa („Kwartalnik Filmowy” 2009, nr 67–68) zwraca uwagę, że totalitarna utopia wiąże się z infantylizacją życia zbiorowego, a „komedia Ewa chce spać jako pierwsza uchwyciła to w naszej kulturze popularnej”. Chmielewski, odsłaniając mechanizmy tej infantylizacji, zamienił je w źródło śmiechu i w ten sposób pozwolił widzom odnaleźć się w świecie „na opak”, który – przynajmniej na ekranie – stał się przestrzenią wspólnego katharsis.
Oprac. Kamil Kalbarczyk
Plakat do filmu „Ewa chce spać”
Źródło: Filmoteka Narodowa - Instytut Audiowizualny
Autor: Marian Stachurski
Zobacz więcej plakatów na GAPLA
