Pełnometrażowy debiut fabularny Grzegorza Królikiewicza Na wylot to jedno z najbardziej niezwykłych i radykalnych dzieł w historii polskiego kina. Film opowiada autentyczną historię małżeństwa Maliszów, którzy w latach 30. XX wieku dokonali serii brutalnych morderstw, by choć przez chwilę zaznać luksusu. Królikiewicza interesuje nie tyle sama zbrodnia, ile jej egzystencjalne i społeczne tło – proces nieodwracalnej degradacji dwojga ludzi zepchniętych na margines – a także rozwój formy filmowej.
Pomysł zrodził się z rozmowy Królikiewicza z przyjacielem z łódzkiej szkoły filmowej, Juanem Manuelem Torresem, który podsunął mu temat zaczerpnięty z pitawala Opowiadania o procesach Mieczysława Szerera. Reżyser prowadził następnie kwerendę w krakowskim archiwum grodzkim, by dotrzeć do akt sprawy Maliszów (o całym procesie opowiedział w rozmowie z Michałem Dondzikiem [Warszawa 2023]). Mimo licznych problemów z wcześniejszymi pomysłami na debiut oraz zaakceptowaniem scenariusza (początkowo pod tytułem Sprawa Maliszów) wsparcia udzielili mu Antoni Bohdziewicz i później Kazimierz Kutz – szef nowo powstałego Zespołu Filmowego „Silesia” – a w ekipie filmowej udało się zgromadzić duże talenty: Bogdan Dziworski odpowiadał za zdjęcia, Zbigniew Warpechowski za dekoracje wnętrz, Henryk Kuźniak i Janusz Hajdun skomponowali muzykę, a Franciszek Trzeciak wcielił się w główną postać męską.





Fotosy do filmu Na wylot / Autor: Jerzy Troszczyński / Źródło: Filmoteka Narodowa - Instytut Audiowizualny
Zobacz więcej zdjęć na: FOTOTEKA
Tytuł filmu ma podwójne znaczenie: odnosi się zarówno do pocisku, jak i do sposobu pracy reżysera, który – jak sam mówił we wspomnianym wcześniej wywiadzie – „przewierca na wylot konwencję”. Królikiewicz eksperymentował z przestrzenią pozakadrową, testowaną już w jego wcześniejszych krótkich metrażach i skonceptualizowaną w teoretycznej części jego dyplomu (praca Przestrzeń filmowa poza kadrem). Inspiracji szukał u Roberta Bressona i Luisa Buñuela, a także w ekspresjonizmie i kinie bezpośrednim. W Na wylot deformacje obrazu, jarzeniowe światło, udziwnione, zdestabilizowane kompozycje kadrów oraz zniekształcająca rzeczywistość ścieżka dźwiękowa budują poczucie obcości i rozpadu. Jak mówił Królikiewicz: „Dziesiątki były takich rzeczy, które jakby przeinaczały świat, bo ich świat został przeinaczony przez los” (Warszawa 2023). W scenach z naturszczykami – także prawdziwymi przestępcami – osiągnął dokumentalną intensywność, zderzając ją z podejściem kreacjonistycznym, czego synekdochą może być choćby to, jak w filmie pracują kamery: jedna często statycznie rejestruje rzeczywistość, zbierając niejako dowody, druga zaś improwizuje, co skutkuje rozbudowaną choreografią.
Tadeusz Lubelski w swojej Historii kina polskiego zalicza Królikiewicza i jego pełnometrażowy debiut do pomarcowego Kina Młodej Kultury, dla którego opis rzeczywistości był zadaniem etycznym. W przypadku twórcy Na wylot nie oznaczało to jednak powielania konwencji realistycznej, lecz szukanie formy subiektywnej, niejako konfrontacyjnej, która pobudzi widzów. Królikiewicz znajdował się zresztą w grupie młodych dokumentalistów, która w 1971 roku na Festiwalu Filmów Krótkometrażowych w Krakowie wystąpiła przeciwko „szkole Karabasza”, którą kojarzyli między innymi z brakiem myślenia formą.
Nie tylko pod względem formalnym nie jest to jednak film interwencyjny. Nie ma tutaj publicystycznych ocen i moralnej lekcji, a nawet psychologizacji. Dla części krytyków zwiastowało to nową jakość w polskim kinie, inni zarzucali Królikiewiczowi zbytni formalizm i poetyzację zbrodni, a jednocześnie turpistyczne epatowanie brzydotą. Po pokazach na Międzynarodowym Tygodniu Krytyki w Cannes w 1974 roku film porównano do Zbrodni i kary Fiodora Dostojewskiego – co reżysera irytowało, bo jego celem była nie metafizyczna pokuta, lecz studium niemożności odkupienia (zob. Piotr Kletowski, Piotr Marecki, Królikiewicz. Pracuję dla przyszłości, Kraków 2011).
Film Na wylot otworzył trylogię klęski Królikiewicza (z Wiecznymi pretensjami [1974, premiera w 1975] i Tańczącym jastrzębiem [1977, premiera w 1978]) i na trwałe wpisał się w historię polskiego kina jako dzieło radykalne i intrygujące. W sposobie pokazywania przemocy antycypuje filmy Michaela Hanekego, a niepokojący splot zbrodni i miłości wyprzedza ekstremistyczne dzieła Fabrice’a Du Welza i Philippe'a Grandrieux. Inscenizacja sceny morderstwa do dzisiaj pozostaje jedną z najbardziej pamiętnych w historii polskiego kina. Jak w eseju dla „Dwutygodnika” (2010) pisała Iwona Kurz: „Nie o uwiedzenie tu chodzi, lecz – uwikłanie”. I tak Królikiewicz – zarówno w Na wylot, jak i w całej swojej twórczości aż do Sąsiadów (2014) – wikła Polaków w to, co nieinteligenckie, czasem podłe, czasem mroczne, migocące na granicy irracjonalnej podświadomości. Wikła w formę i prowokuje.
Oprac. Marta Stańczyk
Plakat do filmu Na wylot / Autor: Janusz Wiktorowski / Źródło: Filmoteka Narodowa - Instytut Audiowizualny
Zobacz więcej plakatów na GAPLA