Scenarzysta Andrzej Mularczyk i reżyser Sylwester Chęciński dokonali w swoim filmie rzeczy niezwykłej i karkołomnej: opowiedzieli w komediowej konwencji o losach dwóch rodzin przymusowo przesiedlonych po wojnie z Kresów na tzw. Ziemie Odzyskane. Wydawałoby się, że temat i jego kontekst w ogóle nie pozwalają na żarty, lecz okazało się, że to właśnie komedia daje szansę zasygnalizowania najtrudniejszych i niecenzuralnych wówczas kwestii związanych z przesiedleniami. Należały do nich na przykład konieczność pozostawienia na zawsze rodzinnych gospodarstw na wschodzie i organizowanie nowego życia na terenach zachodnich, które jawiły się przesiedleńcom niczym spalona ziemia.
Mularczyk uczynił z fabuły opowieść na poły autobiograficzną, a mówiąc precyzyjniej – rodzinną. Korzystał z anegdot opowiadanych przez swojego stryja, Jana Mularczyka, który stał się pierwowzorem zarówno dla postaci Kaźmierza, jak i Jaśka Pawlaka. Stryj miał krewki charakter, łatwo się złościł, a przede wszystkim wdał się w konflikt z sąsiadem zza płotu, co stanowi jeden z głównych motywów filmu. We wrogości Pawlaków i Kargulów można dostrzec współczesne nawiązanie do Zemsty Aleksandra Fredry. Sami swoi stali się tym rzadkim przypadkiem polskiej komedii filmowej, której gigantyczna i niesłabnąca popularność wśród masowej widowni od początku idzie w parze z uznaniem krytyki. Nie bez powodu Lech Pijanowski swoją recenzję opublikowaną po premierze w tygodniku „Świat” zatytułował Uciecha i namysł, przewidując, że film ten pozostanie w odbiorcach na dłużej.





Zobacz więcej zdjęć na: FOTOTEKA
Mularczyk i Chęciński mówią coś bardzo ważnego o powojennej kondycji Polaków, a w ich wizję chce się wierzyć: wojna i nowa sytuacja polityczna mocno nadszarpnęły siły bohaterów, ale nie zdołały ich złamać. Kargul i Pawlak walczą o swoje tak, jak umieją. Ale nawet kłócąc się o kota czy pas transmisyjny do młockarni, mimochodem tworzą na Ziemiach Odzyskanych zalążek nowej wspólnoty. W wykreowaniu tej aury ogromną zasługę mieli odtwórcy głównych ról: Wacław Kowalski jako Pawlak i Władysław Hańcza jako Kargul. Zwłaszcza Kowalski, który sam pochodził z Kresów, nasycił film autentycznymi powiedzonkami i zachowaniami, które zapamiętał z rodzinnych stron. Wiele z nich weszło do codziennego języka (choćby „Czyś ty oczadział?” czy „Żeby ty chodził po wodzie i pić prosił”). Na postać krewkiego Pawlaka patrzy się jak na figurę będącą summą polskich przywar i zalet, pokazanych jednak z przymrużeniem oka i z sympatią. Pozwala to lubić go mimo wszystko – nawet gdy zamachuje się sierpem na sąsiada. Bowiem komediowa konwencja przedstawia wrogość między rodzinami Kargulów i Pawlaków jako element na poły baśniowy, jedynie sugerując okrucieństwo, lecz nigdy nie pokazując go wprost.
Fenomen Samych swoich doczekał się nie tylko dwóch kontynuacji (Nie ma mocnych z 1973 roku oraz Kochaj albo rzuć z 1977), lecz także prequela Sami swoi. Początek z 2024 roku, który przedstawiał przedwojenne losy rodzin Kargulów i Pawlaków, gdy mieszkali jeszcze we wsi Krużewniki na Kresach. Poza tym w Lubomierzu, gdzie kręcono część zdjęć, odbywa się coroczny Ogólnopolski Festiwal Filmów Komediowych, na którym poczesne miejsce zajmuje zawsze komedia Mularczyka i Chęcińskiego. Powstają również pomniki Kargula i Pawlaka, płaskorzeźby, a raz nawet użyto ich postaci w reklamie. Bez wątpienia należą do grona ikon polskiej popkultury, których ponadczasowości nic raczej nie zagraża.
Oprac. Piotr Śmiałowski
Plakat do filmu „Sami swoi”
Źródło: Filmoteka Narodowa - Instytut Audiowizualny
Autor: Andrzej Dąbrowski
Zobacz więcej plakatów na GAPLA
