„Strzały o zmierzchu”, reż. Sam Peckinpah, 95 min, 1962, USA
W czasach, kiedy western był już dość rzadką i na dodatek efekciarską kinową atrakcją, na horyzoncie pojawia się niejaki Sam Peckinpah, który do tej pory kręcił tanie seriale, a swoim debiutem raczej rozczarował. Wszystko zmieniają „Strzały o zmierzchu”, które uchodzą za pierwszy nadwestern i zwiastują nadejście fali rewizjonistycznych arcydzieł. Historia o dwóch weteranach (wspaniali Randolph Scott i Joel McCrea), którzy transportują transport złota, zaskakuje miłością do bohaterów, inteligentnymi dialogami i tematami, których western do tej pory nie podejmował.
To pierwsza apoteoza pierwotnej wolności autorstwa Peckinpaha, która już zawsze w jego twórczości będzie tłamszona przez ludzkie słabości i przeciwstawiana zwyczajnemu barbarzyństwu. Chociaż „ Strzały o zmierzchu” to piękne i melancholijne kino o przyjaźni i solidarności, to już tu pobrzmiewają nihilizm i pesymizm jednego z najoryginalniejszych reżyserów amerykańskich w historii.
Opis festiwalowy